Nowe badania dostarczają cennych informacji na temat izolacji matek pszczelich, ułatwiając odpowiedź na pytanie, czy warto izolować je na zimę.
Choć izolacja matek pszczelich nie jest nowym odkryciem – już w 1986 roku Dzierżon pisał o niej w swoim kalendarzu pszczelarskim – wciąż niewielu pszczelarzy jest do niej przekonanych.
Ostatnio idea izolacji zaczyna zyskiwać popularność, zwłaszcza dzięki programowi Varoa Resistance, a w Stanach Zjednoczonych jeden z czołowych pszczelarzy YouTube, Frederick Dunn, określił izolator polskiego producenta odkryciem roku. Często spotyka się opinię, że izolacja to rozwiązanie tylko dla małych pasiek, jednak istnieją przykłady dużych pszczelarzy, którzy wykorzystują ją nawet na pasiekach liczących ponad 1000 uli.
Izolatorów jest wiele, ale metody izolacji są tylko dwie.
Pierwsza to izolacja czerwiowa, w której matka jest ograniczona w czerwieniu, ale nadal może składać jaja. Druga to izolacja bezczerwiowa, w której matka nie ma możliwości złożenia żadnego jajeczka. Obie metody mają swoje zalety i wady, ale najważniejsze jest to, że pozwalają na drastyczną redukcję warrozy, a nawet rezygnację z zabiegów przeciw warrozie.
Obie te metody były przedmiotem badania opublikowanego w 2023 roku, które dotyczyło długotrwałych skutków izolacji dla warrozy. Badanie to ma również istotne konsekwencje dla kondycji rodziny pszczelej. Jest to szczególnie ważne w walce z varroą, ponieważ, jak wiadomo, warroza bardzo szybko dostosowuje się do zmieniających się warunków, by móc przetrwać. Przykłady pszczelarzy, u których warroza sprytnie ominęła standardowe metody leczenia, to m.in.:
- Stosowanie ramek pracy, po którym warroza już do nich nie wchodzi.
- Stosowanie akarycydów, które skończyły się opornością na ich działanie.
- Stosowanie wszelkich zabiegów, które doprowadziły do skrócenia fazy foretycznej, czyli czasu, przez który warroza pozostaje na pszczołach – z ponad 7 dni do mniej niż 1 dnia.
Wracając do badania, Martin Gabel z zespołem przeprowadził eksperyment, w którym zaizolował matki na 10, 20 lub 30 dni. Te liczby nie były przypadkowe. 10 dni to czas przerwy w czerwieniu, który występuje u rójki wylatującej z ula, a 20-30 dni to czas przerwy w czerwieniu rodziny macierzystej, z której wyleci rójka. Eksperyment przeprowadzono na 27 rodzinach pszczelich z matkami Krainkami różnych linii. Po zakończeniu izolacji badano rozwój warrozy przez kolejne 60 dni, pobierając 19 084 komórki czerwiu w terminie od 7 do 12 dni po zasklepieniu.
W wyniku badania zauważono, że po zakończeniu izolacji warroza nie wracała do normalnego tempa rozmnażania.
Wydaje się to logiczne: im starsza warroza, tym trudniej jej się rozmnażać. Jednak nie musimy opierać się na intuicji, ponieważ mamy konkretne wyniki badania. Powodem braku rozmnażania się populacji warrozy w momencie, gdy matki wznowiły czerwienie, były:
- niedostateczna płodność matek – 48% przypadków,
- opóźnione rozmnażanie osobników – 41% przypadków,
- brak samców – 11% przypadków.
Im dłuższa przerwa w czerwieniu, tym dłużej warroza „dochodziła do siebie”, co oznaczało większy spadek sukcesu reprodukcyjnego. Zatem najważniejsze pytanie brzmi: co daje nam to badanie i jak możemy je wykorzystać w praktyce pszczelarskiej?
Widać, że nadzieja na leczenie warrozy bez użycia chemii nie jest abstrakcją. To, że izolacja jesienna będzie przedłużona na zimę lub nie, nie ma aż takiego znaczenia. O ile matka może wznowić czerwienie w listopadzie czy grudniu, o tyle warroza już nie wznowi czerwienia z powodu izolacji.
Zatem nie izolowanie na zimę może mieć podobną skuteczność co izolowanie na zimę pod warunkiem, że matki będą późno np. w listopadzie wypuszczone z izolatora.