Czy miejskie pasieki to na pewno dobry pomysł? Kontrargumentacja z perspektywy ekologa

W ostatnich latach pszczelarstwo miejskie stało się niezwykle popularne. Na dachach budynków, w parkach i ogrodach społecznych coraz częściej można spotkać ule pełne pszczół miodnych. Jednak mam obawy, że celem stawiania pasiek na dachach miast jest w głównej mierze troska o marketing a nie pszczoły.

Poniżej możecie przeczytać jakie w tej tendencji są zagrożenia, które warto rozważyć, zanim bezrefleksyjnie uznamy ule w miastach za rozwiązanie korzystne dla przyrody.

1. Pszczoły miodne ≠ wszystkie pszczoły

Najczęściej w miejskich pasiekach hoduje się pszczołę miodną (Apis mellifera) – gatunek udomowiony przez człowieka i hodowany dla miodu. Wbrew powszechnej opinii pszczoły miodne nie są zagrożonym gatunkiem – ich populacja jest kontrolowana przez pszczelarzy, a w miastach coraz częściej wręcz wzrasta. Tymczasem prawdziwie zagrożone są dzikie zapylacze, czyli pszczoły samotnice, trzmiele oraz motyle, które odgrywają kluczową rolę w ekosystemach.

Wprowadzanie coraz większej liczby uli do miast powoduje, że pszczelarstwo w mieście zaczyna zagrażać dzikim gatunkom, gdyż pszczoły miodne konkurują z nimi o te same zasoby – pyłek i nektar.

2. Konkurencja o pożywienie pszczół w miastach

Miejskie tereny zielone są ograniczone – mamy tylko tyle parków, ogrodów i kwitnących rabat, ile miejska infrastruktura pozwala. Wbrew pozorom, nawet jeśli widzimy dużo kwiatów, nie oznacza to, że wystarczy ich dla wszystkich. Jedna rodzina pszczoły miodnej może liczyć od 30 do 50 tysięcy osobników – to ogromna liczba owadów, które w promieniu kilku kilometrów intensywnie poszukują pożywienia.

Dzikie zapylacze, jak murarka ogrodowa (Osmia rufa), trzmiele czy nożycówki, są często mniejsze i mniej agresywne w zdobywaniu nektaru, przez co przegrywają konkurencję z masowo wprowadzonymi pszczołami miodnymi. W efekcie obecność uli może prowadzić do zanikania lokalnych populacji pszczół samotnic, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania ekosystemu.

Zdjęcie z książki Owady. Udane modele ewolucji.

3. Ryzyko chorób i patogenów spowodowane pszczelarstwem miejskim

Pszczoły miodne są wektorem różnych chorób i pasożytów, które mogą łatwo rozprzestrzeniać się na dzikie gatunki pszczół. Warroza, spowodowana przez pasożytniczego roztocza Varroa destructor, jest jedną z najpoważniejszych chorób pszczół miodnych, ale naukowcy coraz częściej wskazują, że może ona przenosić się także na dzikie zapylacze.

Podobnie sytuacja wygląda z wirusami, takimi jak wirus zdeformowanych skrzydeł (DWV) czy wirus czarnych mateczników, które są szczególnie groźne dla trzmieli i pszczół samotnic. Im więcej uli w danym obszarze, tym większe ryzyko rozprzestrzeniania tych patogenów.

4. Mity o „ratowaniu pszczół”

Wiele osób zakładających miejskie pasieki twierdzi, że „pomaga pszczołom” – niestety, w rzeczywistości stawianie uli nie ratuje zagrożonych pszczół dzikich, a wręcz może im szkodzić. Prawdziwym problemem jest niszczenie siedlisk, czyli betonowanie terenów zielonych, koszenie łąk kwietnych i stosowanie pestycydów.

Jeśli chcemy rzeczywiście ratować pszczoły, powinniśmy:
✔️ Tworzyć łąki kwietne i sadzić rośliny przyjazne zapylaczom (np. facelia, szałwia, jeżówka).
✔️ Zostawiać martwe drewno i nieużytki, które są schronieniem dla dzikich zapylaczy.
✔️ Ograniczać użycie pestycydów i chemikaliów w miejskich ogrodach.
✔️ Budować domki dla pszczół samotnic, zamiast stawiać ule.

5. Czy miasta naprawdę są dobre dla pszczół?

Miasto to środowisko sztucznie stworzone przez człowieka – nie jest naturalnym miejscem życia dla pszczół. Pszczoły miodne mogą się do niego dostosować, bo są hodowane przez pszczelarzy, ale czy oznacza to, że ich populacja powinna być zwiększana kosztem dzikich owadów?

Nie ma nic złego w pszczelarstwie, jeśli jest prowadzone w sposób zrównoważony. Jednak stawianie uli w mieście powinno być dokładnie przemyślane, by nie doprowadzić do sytuacji, w której zamiast pomagać przyrodzie, nieświadomie jej szkodzimy.

Podsumowanie – czy miejskie pasieki to dobry pomysł?

🔴 Nie, jeśli zależy nam na ochronie dzikich pszczół i bioróżnorodności.
🟢 Tak, ale pod warunkiem, że równolegle tworzymy przestrzeń dla dzikich zapylaczy i dbamy o ich siedliska.

Jeśli naprawdę chcemy pomagać pszczołom, zamiast zakładać pasiekę, posadźmy rośliny nektarodajne i zadbajmy o siedliska dla dzikich owadów. To one potrzebują naszego wsparcia bardziej niż hodowane przez człowieka pszczoły miodne.

Dodaj komentarz